Będzie! Będzie zabawa! Będzie się działo!
I znowu nocy będzie mało. Będzie głośno, będzie radośnie. Znów przetańczymy razem całą noc.
Refren piosenki zespołu Piersi, idealnie pasuje do wizerunku Pattaya - miasta grzechu i rozpusty :)
Tak..., tak czas wracać do rzeczywistości
9 godzin lotu Dreamlinerem i 6 godzinny przeskok w czasie wynagrodził wszystkie niedogodności.
Choć jechałam wypocząć, to się nie udało, ponieważ wstawałam o 9:30 a kładłam się spać 4:30.
Jedynie dwa razy udało się o 02:30. W Pattaya inaczej się nie da, tyle się dzieje, tam życie dopiero zaczyna się po 20:00.
Przez cały pobyt mieliśmy wymarzoną pogodę, ponad 30 °C a w nocy około 26-27 °C, nie to co u nas, zimne noce w lecie.
Nasz hotel był idealnie usytuowany. Mieliśmy rzut kamieniem do portu, gdzie odpływały statki na wyspę Koh Lan i na główną ulicę Walking Street, gdzie toczyło się nocne życie. Ogólnie hotelik był ładny a po środku niego rozciągał się wspaniały, duży i egzotyczny ogród oraz dwa baseny. Mieliśmy pokój na ostatnim, czwartym piętrze, tym samym idealny widok na wszystko :)
W centrum ogrodu płynęła rzeczka, ale pachniała nie ciekawie...
Jeden basen mieścił się w środku ogrodu a...
drugi przy hotelu, koło plaży.
Śniadanka były pyszne i obfite w formie szweckiego bufetu, na okrągło dokładano, osobiście za bardzo się nie objadałam. Oczywiście nie zdążyłam wszystkiego wypróbować z tego co serwowali...
Pierwsze dwa dni spędzałam na basenie a wieczorem wypad w głąb miasta.
Jak już wspominałam całe życie toczyło się na głównej ulicy Walking Street. Dyskoteki i kluby Go Go jeden obok drugiego, pełno naganiaczy i półnagich dziewczyn zapraszających by wejść do środka. Istna Sodoma i Gomora lub gorzej :D W Tajlandii jest też trzecia płeć tzw Lady- boy, praktycznie nie odróżnisz faceta od dziewczyny, jedynie co to męskie głosy ich zdradzały.
Zapraszam na wirtualną wycieczkę po Walking Street.
Owoce Tajlandii można było kupić na każdym kroku, oczywiście trochę przywiozłam do Polski :)
Rambutany, bardzo smaczne :)
Pitaya, taka sobie.
Król owoców Durian. Trąci jak piekło a smakuje jak niebo.
Większość twierdzi, że zapach przypomina ścieki lub nieświeże mięso a smakuje podobnie do budyniu.
Wcale tak nie wali, ludzie przesadzają a smakuje jak robiony domowym sposobem syrop z cebuli z dodatkiem cukru, może trochę intensywniej, później z deka zmienia posmak.
Salacca, bardzo smaczne owoce. Przypomina mi intensywny smak truskawki z czymś tam bliżej nie określonym.
Mangostany, moje ulubione bardzo pyszne.
Longan.
Małe bananki, bardzo smaczne, dawno nie jadłam takich. Koktajl jest z nich rewelacyjny, mniam...
Wstrząsu dostałam na widok przepięknego, niesamowitego The Sanctuary of Truth. Całe sanktuarium jest z drewna.
Usytuowane tuż nad brzegiem morza, kształt wzorowany jest na tradycyjnej tajskiej architekturze, a rzeźby przedstawiają trzy najważniejsze artystyczne i filozoficzne wpływy w kulturze Tajlandii: chiński, hinduski i khmerski.
Sanktuarium w środku.
Dziś to na tyle serdecznie zapraszam na kolejny odcinek, już niebawem :)
Ale tam pięknie, zazdroszczę wycieczki :)
OdpowiedzUsuńA jedzonko wygląda bardzo smacznie, aż zgłodniałam :)
Kochana poczekaj do następnej części. Tam jest wszystko piękne :) Chcę wracać !!!
Usuńzawsze zastanawiałam się śmierdzielkiem - Durianem :) odważna jesteś i jeszcze Ci smakował!!! A focia w "koronie" rządzi!!!
OdpowiedzUsuńBym nie przeżyła, jak bym nie posmakowała Duriana. Aga już po mału przyzwyczajałam się do korony :)))
UsuńAaaach, ale sie rozmarzylam. Pieknie tam :-)
OdpowiedzUsuńO tak, cudne i niesamowite miejsce:)
UsuńPiękne zdjęcia, zazdroszczę :(
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuńwypad do Tajlandii to moje największe marzenie :)
OdpowiedzUsuńMarzenia się spełniają :)
Usuńehhhh nawet nic nie mówię, bo mnie zazdrość pożera :P
OdpowiedzUsuńTaaa, a ja tęsknię, chlip..chlip...
UsuńAguś wspaniała wyprawa ! marzy mi się bardzo! Mam nadzieję, że w końcu tam kiedyś dotrę i zakosztuję uroków Tajlandii :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Na pewno tam pojedziesz :)
UsuńO matko, jak pięknie!
OdpowiedzUsuńWOW! Nawet nie wiesz jak Ci tej wyprawy zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne wpisy dotyczące Tajlandii :)
:) Już niedługo druga część :*
Usuńuwielbiam te wszystkie Tajlandzkie owoce <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję jeszcze tam wrócić
Owoce są smaczne, też na pewno wrócę, ale na objazdówkę :)
UsuńMiłego wypoczynku, a zdjęcia i miejsce urlopu super:)
OdpowiedzUsuńDzięki. Już chciałabym tam wrócić :)
UsuńOwoce zjawiskowe, mam nadzieję, że uda mi się ich wszystkich spróbować ;) Super zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://pp-popolsku.blogspot.com/
Owoce smaczne, polecam :) W jaki region jedziesz? :)
UsuńNie mogę się doczekać, aż zjem wszystkie te owoce ;))
OdpowiedzUsuńTo jednak się wybierasz do Taj? Kiedy i gdzie? :)
Usuńo rajuśku, te owoce, właśnie o nich dużo słyszałam w relacjach z Tajlandii.. Boszszsz, jakbym się objadała.. :)
OdpowiedzUsuńTeż bym teraz sobie skonsumowała co nie co ;)
UsuńHej Aguś :D Miło Cię zobaczyć :D Zdjęcia bajeczne - zazdroszczę tak cudownej wyprawy :)
OdpowiedzUsuńDzięki Kochana :) Pozdrawiam :)
Usuń